W piątek o godzinie 9:00 miałyśmy pierwszą lekcję języka czeskiego - na szczęście po angielsku, ale od następnego tygodnia już po czesku, bo niby Polacy mają łatwiej. Ja się z tym twierdzeniem nie zgadzam, ale oby tak było. Po kursie Ola zaproponowała wyprawę...nie byłam za tym pomysłem, ponieważ miałam mały plan na wieczór, ale jak zwykle - przekonała mnie :)
CEL: PRAHA
CEL: PRAHA
W rytmie piosenki Eddie'go Vedder'a - No Ceiling ruszyłyśmy. Z kartonem z Kauflandu, na którym napisałyśmy „PRAHA” stanęłyśmy w jednym miejscu, gdzie ktoś mógłby się zatrzymać. Jeszcze nie zdążyłyśmy się ustawić (miałyśmy sobie zrobić fotę, jak łapiemy stopa) Ola tylko chwyciła nasz transparent, ja machnęłam ręką od niechcenia i nie dotarł do mnie fakt, że samochód, który się zatrzymuje chce nas wziąć. To wszystko trwało około 5 sekund.
Po 1,5h jeździe około 14:30 byłyśmy w samym centrum Pragi!
A tam na miejscu zabytek na zabytku. Tyle do oglądania, że nie wiadomo na co patrzeć!
Za mostem...
...szłyśmy po schodach do góry i dotarłyśmy do...
...stóp wzgórza Petřin (na lewym brzegu Wełtawy), z którego...
... spoglądałyśmy na Hradczany (dzielnicę na zachodnim, wysokim brzegu Wełtawy).
Można było również zaobserwować czubek wieży Eiffla :)
Tak naprawdę to wieża widokowa, ale zbudowana na wzór wieży Eiffla :P
Zobaczyłyśmy również wizerunek producenta FANTY =]
I wiele innych rzeczy...
Odwiedzając jeden kościół znalazłam "wizytówkę" Ruchu Światło-Życie :)
Z powrotem wracałyśmy pociągiem.
Zzzzzzzzzzz.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz